Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/fracta.na-piekny.walbrzych.pl.txt): Failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/server933059/ftp/paka.php on line 5

Warning: Undefined array key 1 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 13

Warning: Undefined array key 2 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 14

Warning: Undefined array key 3 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 15

Warning: Undefined array key 4 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 16

Warning: Undefined array key 5 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 17
o zaniechania”. U

samochód?

o zaniechania”. U

tego miejscowej policji. Boże, na ile zła mogła być jedna noc? I co zrobiłby
rozwój swoich podopiecznych, może nawet brał udział w ich ślubach, podziwiał
- Ja też mam dobre przygotowanie.
szkolnymi strzelaninami w ciągu piętnastu miesięcy, chciałam zrozumieć, dlaczego doszło do
musiało go zafascynować. Oto kobieta, która zrobiła to, o czym on fantazjował każdego dnia
zaczął nerwowo się jej przyglądać.
– Pewnie ani uczniowie, ani nauczyciele.
krzyknęła. - Harold!
było już ciemno. W oddali silnik jakiegoś samochodu strzelił w gaźnik, co
– Zabiłam człowieka!
- Wynika z tego - wtrąciła się Rainie - że Montgomery pracuje nad
- Olimpiady są dobre - odparł. Odpiął ostatni guzik. Bluzka się rozchyliła.
połysk. Potem wzięła się za podłogę, cały czas udając, że to zwykły ranek, że życie nie
Na miejscu zdarzenia pierwszy zjawił się policjant z policji stanowej,

czuł jego uderzenia w głowie, ale wszystko zagłuszał warkot silnika ciężarówki na podjeździe

się wspomnieniem. Umilkła. – Wiem, to było mało osobiste, tchórzliwe, posłużyłam się
- Przyjęcie? Jakie przyjęcie? - To, które dla nas wydaję. - Nic mi nie mówiłaś o żadnym przyjęciu - powiedziała Caitlyn, przyglądając się błyszczącej łodzi. - Oczywiście, że mówiłam. Już dawno temu! No chodź, weźmiemy ją w dziewiczy rejs, tylko ona i my dwie. Mam szampana na tę okazję. - Weszła na łódź, otworzyła lodówkę i pokazała owinięte aluminiową folią dwie długie szyjki zielonych butelek. - Dom Perignon - powiedziała, jakby chciała ją tym skusić. Z gracją zdjęła spodenki, pod którymi miała żółte bikini. Popłyniemy do Hilton Head i zacumujemy tam. Wynajęłam salę bankietową na nasze przyjęcie. - Mówisz poważnie? - Cholernie poważnie. Musimy jakoś uczcić dwudzieste piąte urodziny. To nasz łabędzi śpiew przed wejściem w prawdziwe dorosłe życie. - Myślałam, że już jesteśmy dorosłe. - Mów za siebie, Caitlyn. No chodź. - Kelly uśmiechnęła się łobuzersko, jej włosy zabłysły czerwienią w promieniach słońca. - Zasługujemy na to. Wreszcie dostałyśmy naszą część pieniędzy dziadka Benny’ego. Od jak dawna o nich słyszałyśmy? - Stała na pokładzie, wypięła biodra i przyglądała się z uznaniem nowemu nabytkowi. - Wiesz, co myślę? - Aż się boję zgadywać. - To ci powiem. Ten stary łajdak na pewno by się cieszył, że jego ulubione wnuczki poświętują sobie trochę. - Myślisz, że byłyśmy jego ulubienicami? Kelly zaśmiała się i puściła do niej oko. - A kto inny? Amanda? Hannah? Albo ci cholerni Biscayne’owie? Daj spokój, jestem pewna, że byłyśmy jego ulubienicami. Zresztą, czy to ważne? No chodź, Caitie-Did! Chodźmy. Oczywiście nie mogła jej się oprzeć. Entuzjazm Kelly był jak zawsze zaraźliwy. Caitlyn wyraźnie pamiętała ten dzień. Prawie nigdy z nikim nie rozmawiała o wypadku, nawet z rodziną, ale teraz zwierzyła się Adamowi. Opowiedziała o ciemnej wodzie, zbierających się chmurach, rodzinie i przyjaciołach, którzy przyszli świętować razem z nimi. Grała muzyka, był tort urodzinowy i szampan, bawili się do późna w nocy. Kiedy wróciły na łódkę, zerwał się wiatr. Kelly piła, ale uparła się, że da sobie radę przy sterze, a Caitlyn nie miała siły się z nią spierać. Zresztą jej też szampan uderzył do głowy. W drodze powrotnej zaczęło padać, ale Kelly włączyła światła pozycyjne i stała nieustraszenie za sterem, nie przejmując się pogodą ani perspektywą kaca. Caitlyn, oszołomiona szampanem, dała się ponieść uczuciu euforii. Migrena już szykowała się do ataku, ale nawet to nie popsuło Caitlyn nastroju. Nagle silnik prychnął i zamarł, a łódź zatrzymała się. - Co do diabła? - mruknęła Kelly, próbując uruchomić silnik. - Jezu... to nie miało prawa się stać. Mechanik zrobił przecież przegląd. Jeśli go spotkam, to obiecuję skręcić mu ten tłusty kark! - Nagle zrobiło się jakby ciemniej, jeśli to w ogóle było możliwe. Światła na lądzie wydawały się strasznie odległe, wiatr złowieszczo przybierał na sile. - Cholera! - Skończyła się benzyna? - Chyba nie. Boże, jak tu ciemno. - Kelly znalazła w schowku latarkę i włączyła ją. Łódź kołysała się na falach, a noc wydawała się straszna i pusta... jakby były same na świecie.
– Chwileczkę. Widziałaś kobietę podobną do Jennifer w szarym samochodzie? – I znów
informację od Montoi.
Puścił to mimo uszu. Z niepojętych przyczyn Bledsoe wydawał się zazdrosny o jego
– Owszem. Przestałem pić po śmierci Jennifer.
dziennym – liczył, że znajdzie ślad po drodze ucieczki, którą kobieta sobie przygotowała.
– Co jest? – Bentz nie owijał w bawełnę. Zamówił herbatę.
Udało mu się znaleźć Yolandę Salazar. I to niejedną.
zraniła, jak go poniżała, jak brała kochanków...
Odwrócił się na moment i widziała jego odznakę mieniącą się w słońcu.
się odbyć następnego dnia rano. Kolejny krok we właściwą stronę.
I jeszcze Lorraine Newell, jej siostra przyrodnia. Od początku nie darzyła Bentza
– Poznałeś...
mężczyzny, tego samego, z którym już kiedyś miała romans. Biologicznego ojca Kristi. Rick

©2019 fracta.na-piekny.walbrzych.pl - Split Template by One Page Love